Autor: Margaret Atwood
Tytuł: Testamenty (oryg.: The Testaments)
Data wydania: 26 lutego 2020
Wydawnictwo: Wielka Litera
Tłumaczenie: Paweł Lipszyc
ISBN: 9788380324299
W dzisiejszej recenzji znowu pominę opis wydawniczy. Przyczyny są dwie: opis wydawnictwa zawiera dość znaczący błąd, poza tym naprawdę warto podejść do tej pozycji ze świeżą głową, niewiele o niej wiedząc. Mamy tu trzy perspektywy: Ciotki Lidii, Agnes - dziewczynki mieszkającej w Gileadzie i Daisy - nastolatki, która obserwuje reżim z Kanady. Co łączy te trzy bohaterki? O tym musicie przekonać się sami, sięgając po "Testamenty".
Powieść jest napisaną po latach kontynuacją "Opowieści podręcznej". Pojawiają się tu wątki serialowe, ale nie tylko, więc warto sięgnąć po tę powieść. Czy była potrzebna? Tak i nie.
W "Testamentach" zapoznajemy się z początkami budowania reżimu Gileadu, a to naprawdę ciekawy aspekt. Dowiadujemy się także z jakich środowisk i w jaki sposób rekrutowane były Ciotki. Przyznam, że był to jeden z tych wątków, którego w "Opowieści podręcznej" mi brakowało. Z drugiej strony - "Opowieść..." jest dla mnie zamkniętą całością, która nie potrzebowała kontynuacji. Niedopowiedzenia w dystopiach są zasadne.
Atwood, jak zwykle, zachwyca stylem. Uwielbiam sposób, w jaki buduje historie. Poza tym udało jej się coś niewyobrażalnego. Sprawiła, że czytelnik polubi najbardziej znienawidzoną postać. Za dużo nie mogę zdradzić, ale powiem, że cały ten wątek skojarzył mi się z "Kreonem" Maanamu. Żałuję natomiast, że Paweł Lipszyc nie zachował w tłumaczeniu pojęcia "Gospożona". Zastąpił je "Ekonożoną". Nie jest to błędem, ale gdy czyta się "Testamenty" bezpośrednio po "Opowieści podręcznej" to trochę razi.
Zachęcam Was do lektury. Dla mnie to 4,5/5 gwiazdek! Przyjrzyjcie się detalowi okładki, która jest świetna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz